piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 4. - "POOR YOU"

Nowy Orlean. Był wieczór, Elijah i Liz szli pustą ulicą rozmawiając.
-Muszę wejść do środka - powiedziała dziewczyna, wskazując drzwi budynku, znajdującego się przy ulicy.
-Mogę pójść z tobą - zaproponował chłopak, zatrzymując się wspólnie z Liz w pobliżu wskazanego miejsca.
-Nie, załatwię to sama - powiedziała stanowczo, po czym dodała:
- To nie zajmie mi dużo czasu... Jak chcesz to poczekaj - uśmiechnęła się, odchodząc.
Liz weszła do środka, a Elijah został na zewnątrz, stojąc niedaleko budynku. W pewnej chwili jego oczy zasłoniła dłońmi dziewczyna, znajdująca się za nim. To była Katherine.
-Stęskniłeś się? - zdjęła ręce z jego twarzy, a Elijah odwrócił się, mówiąc:
-Katherine...
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz? Myślałam, że coś jeszcze dla ciebie znaczę... - mówiła,
-Tylko nie kłam, że mnie nie kochasz, pewnie ciągle o mnie myślisz - ciągnęła.
-Zapomniałaś? Nie jesteśmy już razem - przerwał jej.
Katherine zrobiła smutną minę i odwróciła się tyłem.
-No cóż, szkoda - powiedziała cicho, dodając:
-Nie sądziłam, że to tak się skończy.
Elijah nie wiedział o co jej chodzi, podszedł do niej, pytając ze zdziwieniem:
-Co się skończy?
-My - Katherine odpowiedziała krótko, uśmiechając się lekko.
Chłopak się zdenerwował, wiedział, że Katherine nigdy nie chodziło o niego, nie mógł jej teraz tym bardziej wierzyć. To, że jest człowiekiem niczego nie zmienia, przecież nadal jest tą osobą kim była.
-Katherine, proszę cię, nie mów mi, że chodzi o nas, bo nigdy tak nie było. Zawsze chodziło tylko o ciebie, nie o mnie, z resztą nie tylko w moim przypadku - tłumaczył ze złością dziewczynie, gdy nagle przed nią pojawiła się Liz.
-Mogę w czymś pomóc? - zapytała, odpychając mocno Katherine, która upadła na ziemie.
-Liz?! - powiedziała zaskoczona Kath, widokiem czarownicy.
Zaczęło wiać.
-Myślałaś, że nie żyję? - Liz uśmiechnęła się fałszywie, schylając się do Katherine siedzącej na kolanach.
-Biedna Katherine - położyła dłoń na jej policzku, mówiąc spokojnym, udającym współczucie głosem.
-Myślałaś, że nie żyję? - powtórzyła nerwowo, uderzając Katherine.
-Nie żyję, tak jak inne czarownice, czy tak jak Kol? - dodała, kiedy szybko podbiegł do niej Elijah zabierając ją na drugi koniec ulicy.
-Co ty robisz? - zapytał chłopak.
Nagle poczuł ból. Złapał się za głowę, a wiatr stał się mocniejszy. Ból nasilał się, Elijah cierpiał. To była sprawka Liz, to przez zaklęcie chłopaka bolała głowa.
Kiedy ból był nie do zniesienia, Elijah upadł na ziemię i zaczął krzyczeć.
-Przestań! - próbował ją powstrzymać, a w między czasie Katherine zniknęła, musiała uciec.
-Liz błagam, przestań - krzyczał.
-To przez nią Kol nie żyje... - zaczęła płakać, przerywając zaklęcie, kiedy opadała powoli na ziemię.
Elijah wstał i podszedł do niej. Liz siedziała oparta o ścianę, zakrywając twarz dłońmi.
-To nie była ona - powiedział chłopak podając jej dłoń, aby wstała.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Kocham te twoje opowiadanie <3
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu
<3

Rachel Evans pisze...

Świetny rozdział, tak jak i poprzednie ♥ czekam na wieeeeecej ♥